Wydarzenia Obraz  newsa 14423 Dodano 07.09.2018

Łopatyn, Szczurowice i Pawłów (MPOOZ 2018)

Kiedy szykowaliśmy się do tegorocznej wyprawy, wydawało nam się, że skoro już trzeci raz wracamy na groby do Łopatynia, które tak skrupulatnie sprzątaliśmy w latach ubiegłych, to będziemy mogli więcej czasu poświęcić na nowy cmentarz w Szczurawicach. Nic bardziej mylnego…

Już dojeżdżając do granic miasteczka, wiedzieliśmy, że pracy będziemy mieli więcej niż dwa lata temu: na terenie całego cmentarza trwa od kilku miesięcy wycinka drzew. Trzeba przyznać, że cmentarz zupełnie zmienił swój wygląd, a my potrzebowaliśmy dużo czasu, aby odnaleźć polskie groby. Na szczęście udało nam się również dotrzeć do miejsc, które wcześniej były niedostępne.

Pracę rozpoczęliśmy od cmentarza w Szczurowicach: wykaszanie, odchwaszczanie, próba odczytania nazwisk… niestety wiele pomników jest na tyle zniszczonych, że tylko pojedyncze litery pozwalają przypuszczać, iż w grobach tych spoczywają polscy przodkowie. Dwa dni intensywnej pracy upłynęły szybko. Czasami podchodzili do nas mieszkańcy, zdziwieni naszym widokiem, ale chętnie opowiadali, o tym jak było dawniej; jak Polacy, Ukraińcy, Żydzi żyli i pracowali razem; teraz wioska pustoszeje: młodzi wyjechali, a pozostali tylko starsi i jest ich z każdym rokiem coraz mniej.

Z cmentarza widać wyraźnie zniszczony dach kościoła katolickiego: jak się dowiadujemy, nigdy nie został on konsekrowany: zarówno I jak i II wojna spowodowały ogromne zniszczenia i pomimo starań poprzednich księży nie udało się zakończyć budowy; powojenne dzieje sprawiły, że kościół został zamieniony na stajnię i spichlerz.

Po skończonych pracach w Szczurowicach, zabraliśmy się za porządkowanie mogił w Łopatyniu. Część grupy pojechała do Pawłowa, gdzie znajduje się grób polskiego poety romantycznego Kornela Ujejskiego.

Kresy to nie tylko groby. Poznając przeszłość, nie mogliśmy nie wrócić do Lwowa. Tym razem jednak poznaliśmy zupełnie nowe miejsca: malownicze uliczki śródmieścia ze wspaniałymi, pięknie zdobionymi kamienicami. Przewodnik co chwilę przypominał: oglądajcie miasto powyżej pierwszego piętra!

Niezapomniane wrażenia wywołała także wycieczka do Krzemieńca, gdzie oglądaliśmy liceum krzemienieckie założone przez Tadeusza Czackiego i Hugo Kołłątaja w dawnym Kolegium Jezuickim oraz dom rodzinny Juliusza Słowackiego. Wspaniałą panoramę miasta mogliśmy podziwiać z Góry Bony, nazwanej na cześć królowej, która otrzymała w darze posiadłości krzemienieckie od swojego męża Zygmunta Starego. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się również w Poczajowie: znajduje się tam ławra Poczajowska – jeden z najważniejszych klasztorów Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, dawniej monaster bazyliański.

Za każdym razem kiedy jesteśmy w Łopatynie staramy się dotrzeć do naszych rodaków, którzy, jak sami przyznają, czekają na nasze odwiedziny. Po raz kolejny spotkaliśmy się z p. Bronią i jej synem, którzy żyją w skromnych warunkach, ale siły jeszcze pozwalają obojgu na uprawianie przydomowego ogrodu i hodowanie kóz. Pani Bronia wspomina dawne czasy, chociaż nie wszystkie wspomnienia są miłe.

W tym roku udało nam się też poznać z panią Marią, która mieszka na końcu miasteczka, a ponieważ ma problemy z chodzeniem, korzysta z pomocy córki, która wszędzie ją wozi. Dla pani Marii spotkanie było ważnym momentem: czekała na nas cały dzień, przygotowała stare fotografie i cierpliwie odpowiadała na nasze pytania: jak to było dawniej, co stało się z jej rodziną, dlaczego zostali… Był to bardzo wyjątkowy wieczór pełen wrażeń dla nas wszystkich. Żegnając się z nami, pani Maria napominała: czekam na Was za rok, pamiętajcie, żeby mnie odwiedzić…

A jak wspominają swój wyjazd młodzi wolontariusze?

Przyjechałem tu [na Ukrainę], bo chciałem wyjść z domu, zrobić coś pożytecznego. Jestem harcerzem, i lubię pracować, więc uznałem że taki wyjazd będzie ciekawym sposobem spędzenia czasu. Co więcej: mam korzenie kresowe i chciałem coś zrobić dla dobra rodzinnej pamięci.

Krzysiu Puk

Szczotkowaliśmy nagrobki, przekopywaliśmy zachwaszczoną ziemię wokół, a także wykopywaliśmy korzenie  krzewów  i  mniejszych drzew. To był dobry czas, nawet mimo braku ciepłej wody w łazience, i myślę że za rok też przyjadę. Cieszę się z kolejnej pieczątki w paszporcie J

Grzesiek Konieczny

Na Ukrainę przyjechałem, ponieważ chciałem zrobić coś pożytecznego w te wakacje, a także z powodu kresowych korzeni –  chciałem zobaczyć rodzinne strony. Zajmowałem się głównie grabieniem ściętej trawy i wykopanych korzeni i chwastów. Ścinałem też  krzaki sekatorem i pomagałem przy wynoszeniu śmieci.

Krzysztof Konieczny

Na Ukrainę, na akcję „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”, przyjechałem po raz trzeci. Ciągle kierują mną różne motywacje: z jednej strony sentyment do Kresów, nawet pomimo braku korzeni kresowych, a poniekąd katolicki imperatyw – nie mogłem się po prostu pogodzić z myślą, że groby moich rodaków niszczeją bez żadnej opieki. W tym roku miałem także zaszczyt pracować przy grobie Kornela Ujejskiego, nazywanego ostatnim poetą romantyzmu polskiego, twórcy jednej z moich ulubionych pieśni – „Z dawna Polski Tyś Królową”.

Do moich zadań należało głównie wykopywanie chwastów i krzaków. Słońce co prawda doskwierało swoim gorącem, ale była to przeszkoda do przebycia. Cieszę się też z sobotniej wycieczki do Krzemieńca, w którym znajduje się liceum (słynne z wyedukowania chociażby Juliusza Słowackiego czy Stanisława Worcella) i dom Juliusza Słowackiego, oraz do Poczajowa – kompleksu zborów („Ukraińskiej Jasnej Góry”) oraz niedzielnego zwiedzania Lwowa i Cmentarza Janowskiego. Jestem pewien, że za rok również wezmę udział w akcji Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia.

Łopatyn

Szczurowice

Pawłów

Galeria zdjęć

Newsletter

zapisując się do naszego newslettera na bieżąco będziemy informować Cię o nowych artykułach, aktualnościach oraz akcjach organizowanych przez Studio Wschód
[FM_form id="1"]


kod