Wydarzenia Obraz  newsa 7542 Dodano 24.04.2017

Ludobójstwo Ormian a sprawa polska. Pamiętajmy o Mec Jeghern

Naród polski, doświadczony tragediami zgotowanymi nam przez hitlerowskie Niemcy, bolszewicką Rosję i ukraińskich nacjonalistów, winien w szczególny sposób upamiętniać „wielkie nieszczęście” Ormian i współczuć narodowi, z którym przez wieki, zwłaszcza na Kresach Wschodnich, koegzystował. Dziś przypada 102. rocznica ludobójstwa Ormian, ogromnej tragedii jaka miała miejsce w latach 1915-1917, a której – z przyczyn politycznych – wciąż wiele państw nie nazywa po imieniu.

Mec Jeghern, czyli wielkie nieszczęście, to jedna z największych tragedii XX wieku i pierwsze tak dobrze udokumentowane ludobójstwo w czasach nowożytnych. W skutek rozkazu wydanego przez władze Imperium Osmańskiego, śmierć poniosło około 1,5 miliona Ormian. Wiele osób zginęło w strasznych męczarniach, a mordy wymknęły się spod jakiejkolwiek kontroli. Turcy mordowali nawet własnych żołnierzy. Tylko dlatego, że byli chrześcijanami.

Ormianie zaczęli przybywać do Polski już w XIV wieku, po wydaniu przez króla Kazimierza Wielkiego przywileju, na mocy którego ustanowiono pierwszą ormiańską diecezję w Rzeczpospolitej. Ze względu na swoją niezwykłą kulturę, inteligencję i wiarę, byli w kraju bardzo mile widziani i związali na wieki swoje dzieje z naszą ojczyzną. Od tego czasu Ormianie istnieli w polskim życiu politycznym, społecznym i kulturalnym, dając ogromny wkład w rozwój całej Rzeczpospolitej, niejednokrotnie walcząc też o niepodległość kraju. Szczególnym miejscem dla tego narodu były z pewnością Kresy, gdzie współżyli oni z Polakami i Rusinami. Ta bliskość i wzajemne przenikanie się kultur, jakie miało miejsce na przestrzeni stuleci, zobowiązuje nas do współczucia i godnego upamiętniania zbrodni dokonanych na Ormianach w latach 1915-1917.

Być może jest to absurdalne dla Europejczyka, natomiast dla Młodych Turków, którzy nie mieli nic wspólnego z wartościami europejskimi, a tym bardziej chrześcijańskimi, liczyła się wojna z niewiernymi. To znaczy mordowanie chrześcijan, aby nie został po nich ślad. Każdy pretekst był do tego dobry. Istniał też proceder porywania małych dzieci, które oddawano rodzinom tureckim do sturczenia i konwersji na islam. Co ciekawe, Niemcy wzorowali się na wielu elementach ludobójstwa Ormian i zostały one powtórzone w Holokauście (ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, źródło).

Ormianie od lat walczą o międzynarodowe uznanie ludobójstwa dokonanego przez Turków, przy jednoczesnej negacji tego wydarzenia przez rząd w Ankarze i bardzo agresywnej retoryce w odniesieniu do osób i instytucji, które wydarzenia z I wojny światowej określają mianem „genocide”. Tureckie elity cały czas forsują tezę, że Ormianie ginęli w skutek epidemii, jaka wybuchła podczas deportacji tej ludności. I w tym kontekście sprawa ta jest dla nas, Polaków, również bardzo istotna.

Od lat zmagamy się przecież z niewiedzą na temat ludobójstwa wołyńskiego (którego ofiarami również byli Ormianie) i historycznymi kłamstwami, autorstwa części ukraińskich elit, na ten temat. A co więcej z gloryfikacją takich organizacji jak OUN-UPA i ich przywódców, którzy zajmują coraz ważniejsze miejsce w społecznej świadomości naszych wschodnich sąsiadów. Tak jak Turcy ludobójstwo na Ormianach nazywają wynikiem epidemii, tak Ukraińcy tragedię wołyńską „wojną polsko-ukraińską” czy nawet „bratobójczą wojną”. I niestety w Polsce pojawiają się środowiska, które takie historyczne kłamstwa powielają (o czym więcej tutaj).

Społeczność ormiańska, w tym międzynarodowa diaspora, odrobiła lekcję historii w tym zakresie i w bardzo prężny sposób również i dzisiaj działa w celu upamiętnienia „wielkiego nieszczęścia”. Przykładem jest chociażby Francja, gdzie za kontestowanie ludobójstwa na Ormianach grożą surowe kary. Co roku organizowane są również marsze pamięci w Erywaniu. 12 miesięcy temu, na czele takiego pochodu, szedł znany aktor George Clooney. W Polsce póki co, podobne inicjatywy, są udziałem raczej niewielkiej części społeczeństwa.

Niedługo do kin trafi film pt. „Przyrzeczenie”, który traktuje właśnie o Mec Jeghern. Produkcję, której budżet wyniósł aż 100 milionów dolarów, wyświetlono już m. in. w Watykanie. Tymczasem my mamy problem z rozpowszechnieniem „Wołynia” Wojciecha Smarzowskiego poza granicą, a ostatnio Instytut Polski w Budapeszcie zrezygnował nawet z projekcji tego filmu w ramach festiwalu na Węgrzech.

Obecnie rzeź na Ormianach za ludobójstwo uznały: Argentyna, Armenia, Austria, Australia, Belgia, Bułgaria, Chile, Cypr, Francja, Grecja, Holandia, Kanada, Liban, Litwa, Niemcy, Polska, Rosja, Słowacja, Szwajcaria, Szwecja, Urugwaj, Walia, Watykan, Wenezuela i Włochy oraz USA.  Ostatnio głośno było o decyzji Bundestagu w tej sprawie, zwłaszcza w kontekście licznej mniejszości tureckiej w tym państwie. Z kolei Polska decyzję taką, poprzez aklamację w sejmie, podjęła w 2005 roku. Niektórzy członkowie Unii Europejskiej jako warunek konieczny dla wstąpienia Turcji do wspólnoty, uważają przyznanie się przez Turcję do popełniania ludobójstwa na Ormianach.

Oprócz wymienionych państw, podobne deklaracje przyjął chociażby Parlament Europejski i Rada Europy, a także w swoich homiliach Jan Paweł II i Franciszek.

Z tych wszystkich względów, ludobójstwo dokonane na Ormianach w latach 1915-1917 jest dla Polaków niezwykle istotne i wspólnie powinniśmy upamiętniać to tragiczne wydarzenie, co zresztą ma miejsce, choć ranga tychże obchodów mogłaby być wyższa. Wspólne doświadczenie, związane z dążeniami o odpowiednie upamiętnienie ofiar, powinno być zaś kolejnym spoiwem pomiędzy naszymi narodami.

Łukasz Wolski

doktorant Instytutu Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego

W ramach akcji „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia” (zinwentaryzowaliśmy już ponad 100 tys. mogił, w tym roku pracować będziemy w dniach 8-18 lipca), ratujemy również ormiańskie groby.

 

Galeria zdjęć

Newsletter

zapisując się do naszego newslettera na bieżąco będziemy informować Cię o nowych artykułach, aktualnościach oraz akcjach organizowanych przez Studio Wschód
[FM_form id="1"]


kod