Wydarzenia Obraz  newsa 27828 Dodano 23.05.2023

Polska Kompania Handlowa – Rzeczpospolita spogląda na południe

Rzeczpospolita Obojga Narodów w dziejach nigdy nie była znana jako mocarstwo morskie, które przykładałoby wielką wagę do rozwoju żeglugi, szeroko zakrojonej rozbudowy floty, ekspansji handlu morskiego czy kolonializmu. Zabiegi takie nie były jej potrzebne, gdyż ziemie Litwy i Rusi dawały jej wystarczający wynik gospodarczy bazujący na uprawie zbóż i sprzedawaniu ich na zachodzie Europy poprzez port w Gdańsku. Owszem, kurlandzkie kolonie na Karaibach oraz w Zachodniej Afryce de iure były własnością Rzeczypospolitej, lecz były to właściwie eksperymenty prowadzone przez ród Kettlerów, które nie zakończyły się trwałym powodzeniem. Jednak bieg historii zmusił Rzeczpospolitą właściwie do podjęcia próby nadgonienia zaległości organizacyjnych w stosunku do potęg handlowo-kolonialnych.

Bandera handlowa przyjęta przez Kompanię Handlową Polską, która do końca istnienia I RP była także banderą dla statków handlowych na Wiśle.

Praktycznie cały wiek XVII w Europie Zachodniej zdominowany był przez formowanie się zalążków właśnie takich mocarstw na polu handlu morskiego jak Anglia (i później Wielka Brytania), Holandia, Francja, a nawet Dania. W stuleciu tym doszło w krajach tych do powstania tak zwanych kompanii handlowych, korzystających z rozwoju kolonializmu. Trzeba nadmienić, iż zarówno kompanie, jak i kolonie, były przedsięwzięciem prywatnym – oddzielni przedsiębiorcy czy inwestorzy podejmowali ryzyko osiedlana ludności w Nowym Świecie, Afryce czy Indiach oraz zrzeszali się w korporacje mające prowadzić handel z koloniami lub tubylcami poprzez nie.

Państwa zazwyczaj nie ingerowały w ten proceder, oprócz np. udzielania monopolu na prowadzenie wymiany handlowej, takowy otrzymała chociażby powstała jako pierwsza w 1600 roku Angielska Kompania Wschodnioindyjska od królowej Elżbiety I. Była to podstawa pod przyszłe imperia, posiadające własności ziemskie na całym globie oraz dorabiające się dzięki nim fortuny na produkcji cukru, kawy, kakao, tytoniu, wydobyciu rud metali, często przy użyciu niewolników.

Dlaczego Rzeczpospolita nie uczestniczyła w tym procesie? Można podać kilka równie istotnych i prawdziwych odpowiedzi na to pytanie. Dla unii polsko-litewskiej pierwsza połowa wieku XVII to schyłek srebrnego wieku dla kraju. Zygmunt III Waza, motywowany swoimi osobisto-rodzinnymi ambicjami wciąga Rzeczpospolitą w wojnę ze Szwecją, magnateria coraz łakomiej spogląda w stronę Moskwy, widząc jej Wielką Smutę, upadek oraz potencjalne wielkie korzyści z interwencji, które niedługo przyjmą formę dymitriad i przerodzą się w otwartą wojnę. Na Ukrainie coraz częściej da się odczuć atmosferę buntu, czego efektem są pierwsze powstania Kozaków

Zaporoskich przeciwko Koronie. Kulminacją wszystkich tych konfliktów będą lata 60. i 70. czyli okres potopu oraz kolejnej wojny z Moskwą. Rzeczpospolita z pierwszego półwiecza wyszła zdewastowana i wyludniona, a kraj podnoszący się z wojny niemalże totalnej nie ma sił ani środków na rozbudowę floty handlowej. Poza tym, Koronie i Litwie wystarczały porty w Gdańsku oraz w Kurlandii by sprzedawać płody rolne na zachód, tym bardziej że żadnego innego wybrzeża one nie kontrolowały, a i nawet sam Gdańsk był właściwie miastem samodzielnym i Rzeczpospolita musiała ponosić koszty z tytułu korzystania z jego portu handlowego. Nie pomagał także fakt, iż polska szlachta nie zamierzała uczestniczyć w procesach kolonizacji oraz handlu kolonialnego, a podjęcie się takiej inicjatywy przez państwo wymagało by jej zgody na uwzględnienie tego wydatku w budżecie, co było zdecydowanie mało prawdopodobne.

Ten stan rzeczy radykalnie zmienił się wręcz z dnia na dzień po pierwszym rozbiorze w 1772 roku. Królestwo Prus zagarnęło wówczas część Pomorza, w wyniku czego Rzeczpospolita utraciła połączenie lądowe z Gdańskiem. Przedsiębiorcy koronni i litewscy nadal byli w stanie korzystać z jego portów dostarczając towary eksportowe transportem rzecznym, spławiając je Wisłą, lecz i na to Prusacy znaleźli sposób. Przejęli gdańskie punkty celne w Kwidzynie oraz Fordonie i obłożyli polskie towary tak absurdalnie wysokim cłem, że ich eksport poprzez Gdańsk stawał się praktycznie nieopłacalny. Postawiło to polskich handlarzy zbożem i płodami rolnymi (a więc przede wszystkim magnaterię kresową) przed nieciekawą perspektywą gwałtownego spadku rentowności latyfundiów rozsianych na Ukrainie, w województwach południowo-wschodnich Rzeczypospolitej. Musieli więc znaleźć inną drogę dostarczania swoich towarów to portów we Włoszech oraz Francji. Jak na ironię, proces wasalizacji oraz dekonstrukcji kraju, który zamknął im okno na świat handlu na Bałtyku, uchylił je na południu – na Morzu Czarnym.

Antoni Protazy Potocki, współzałożyciel Kompanii i kierownik kompanii, późniejszy członek konfederacji Sejmu Wielkiego oraz ostatni wojewoda kijowski.

W roku 1768, jeszcze na kilka lat przed pierwszym rozbiorem, na sejmie zwanym od nazwiska posła rosyjskiego w RP repninowskim przyjęto pakiet ustaw oraz aktów prawnych, wśród których znalazło się m.in. zawarcie sojuszu z Imperium Rosyjskim, równouprawnienie innowierców oraz zabezpieczenie przywilejów szlachty, a gwarantem wykonalności tych wszystkich zapisów została caryca Katarzyna II. Uczyniło to prawnie oraz faktycznie z Rzeczypospolitej protektorat rosyjski. Mimo oczywistej natury takiej zależności między państwami, gdzie występuje odpowiednik pana i wasala, układ ten miał po czasie jednak pewne zalety. W 1774 roku Rosja po wygranej wojnie z Imperium Osmańskim zagarnęła północne wybrzeże czarnomorskie oraz zyskała prawa do przepływu przez Bosfor i Dardanele, co umożliwiało wyjście na basen Morza Śródziemnego.

Wykorzystał to bankier i starosta winnicki Antoni Protazy Potocki herbu Pilawa, zwany powszechnie Protem, właściciel dóbr w Machnówce (obecnie rejon koziatyński obwodu winnickiego Ukrainy). Człowiek ten uchodzi za jednego z pionierów kapitalizmu polskiego w schyłkowym okresie istnienia I RP, czego najlepszym przykładem jest jego inicjatywa skierowania na przełomie lat 70. i 80. XVIII wieku polskiego handlu na południe, właśnie na Morze Czarne i przez nie na Śródziemne.

Oczywiście umożliwiła mu to odziedziczona po ojcu magnacka fortuna rodowa oraz posag żony, Marianny z Lubomirskich. Zakładał w tym czasie kantory handlowe i bankowe w stolicy, Machnówce na Podolu oraz w Chersoniu, nowym rosyjskim porcie czarnomorskim. Jego największym dokonaniem jednak było założenie w Winnicy w 1783 roku Kompanii Handlowej Polskiej. Jak na warunki koronne było to przedsięwzięcie dość nowatorskie, bowiem przedsiębiorstwo to miało formę spółki akcyjnej przyjmującej inwestorów – jedna akcja Kompanii warta była tysiąc złotych czerwonych (tak wówczas określano pieniądz obiegowy, użytkowy), a każdy akcjonariusz miał prawo posiadać ich nie więcej niż 10. Kluczowe dla rozpoczęcia tej inwestycji było poparcie króla Stanisława Augusta, który osobiście wynegocjował ze stroną rosyjską warunki udostępniania Protowi i Kompanii portu chersońskiego.

Katarzyna Wielka wydała nawet ukaz, wedle którego towary z Rzeczypospolitej idące przez Chersoń na Morze Śródziemne nie były obkładane cłem przez Rosję, a koronna skarbówka dysponowała w mieście konsulem, mającym dbać o dobro obywateli polskich podejmujących się handlu zagranicznego w porcie.

Rosyjska mapa ujścia Dniepru do Morza Czernego, sporządzona w 1775 roku, krótko po przyłączeniu tych ziem do Imperium Rosyjskiego. Chersoń na niej jeszcze nie figuruje.

Z inicjatywą tą wiązało się wiele innych potrzebnych inwestycji. Prot w 1785 roku został kierownikiem Kompanii Handlowej Polskiej, zwanej nieraz Chersońską, i na jej potrzeby wykupił część leżącego nad Dniestrem miasta Jampol na Podolu (obecnie rejon mohylowski obwodu winnickiego Ukrainy). Plan był ambitny, gdyż kierownik zamierzał przekonać szlachtę i magnaterię do przerzucenia skrajnie mało opłacalnego handlu wiślanego na Dniestr, którym towary płynęłyby do Jampola, gdzie znajdował się port wraz z magazynami, a stamtąd docierały by już do Chersonia. Na samym początku działania Kompanii tam właśnie kończyła się jej działalność i towary płynęły w świat na statkach rosyjskich. Protowi po paru latach udało się jednak wykupić łącznie sześć jednostek, które stały się pierwszą z prawdziwego zdarzenia regularną polską flotą handlową w historii.

Aby jednak przytemperować nieco koszty, jako załogę na tychże statkach zatrudniano cudzoziemców oraz młodych szlachciców wciąż uczących się jeszcze na oficerów floty w szkołach kadeckich. Flota ta pływała pod banderą w postaci krzyża św. Jerzego (zapożyczonego od marynarki rosyjskiej) z polskim orłem białym na tle czerwonego prostokąta w lewym górnym rogu.

W taki sposób statki Kompanii mogły przekraczać cieśniny tureckie, wypływać na Morze Śródziemne i docierać wraz z towarami przede wszystkim do Marsylii, Bajonny, Barcelony, a nawet do egipskiej Aleksandrii. Szlachta koronna najwyraźniej pozytywnie odpowiedziała na koncepcję handlu czarnomorskiego, gdyż eksport zboża poprzez Gdańsk czy Królewiec w latach 80. spadła, za to cena zboża na Kresach Południowo-Wschodnich poszybowała do góry. Handel ten był obarczony jednak także licznymi niedogodnościami. Przede wszystkim droga do portów we Francji przez Morze Czarne i Śródziemne była nieporównywalnie dłuższa niż przez Gdańsk i Bałtyk, a co za tym idzie o wiele bardziej kosztowna, załodze statków handlowych zawsze towarzyszyło również ryzyko napaści ze strony arabskich piratów na wodach śródziemnomorskich.

Jampolskie centrum logistyczne obsługujące spław także było niezbyt odpowiednio dobrane – Dniestr na dalszych odcinkach swojego biegu obfituje w długie odcinki wysokich skarp oraz wodospady, przez co łodzie z całym ładunkiem musiały być nieraz przeciągane przez niemożliwe do przepłynięcia odcinki, co również wydłużało czas transportu oraz jego koszt.

Współczesny port promowy na Dniestrze, obsługujący międzynarodowy kurs promowy między Jampolem (Ukraina) i Cosăuţi (Mołdawia). Możliwe że to tutaj znajdował się należący do Kompanii port przeładunkowy założony przez Prota Potockiego.

Nie bez znaczenia było także to, iż niska cena zboża na ziemiach ukrainnych powodowała często nieopłacalność jego eksportu poprzez Chersoń – zamiast tego o wiele bardziej korzystnym rozwiązaniem było zużycie zbóż na produkcję alkoholu i jego sprzedaż wśród miejscowego chłopstwa. Początkiem końca Kompanii Handlowej Polskiej był wybuch kolejnej wojny pomiędzy Rosją a Turcją w 1787 roku, gdyż flota rosyjska przejęła wszystkie jej statki na swoje potrzeby zaopatrzeniowe, a przejście przez Bosfor i Dardanele nie było już możliwe. Gdy wojna dobiegła końca pięć lat później, przedsiębiorstwo właściwie już nie istniało. Zarówno Kompanię, jak i samego Prota, dobiła wojna w obronie Konstytucji 3 maja oraz wynikający z niej drugi rozbiór. Zapoczątkowało to kryzys finansowy (w którego wyniku zbankrutował warszawski bank Teppera-Fergusona oraz liczne inne banki będące akcjonariuszami spółki) oraz pozbawiło Rzeczpospolitą najbardziej zbożodajnych ziem, czyli Wołynia, Podola i zachodniej Kijowszczyzny.

created by dji camera

Jampol widziany z lotu ptaka, zdjęcie współczesne. Na drugim brzegu Dniestru znajdują się już mołdawskie Cosăuţi.

Projekt Kompanii Handlowej Polskiej bez wątpienia był dla stanisławowskiej Rzeczypospolitej koncepcją nowatorską i ambitną, która mimo licznych przeciwności prawdopodobnie mogła odnieść sukces, odczuwalny być może nawet na ogóle krajowej gospodarki. Nie uniknęła jednak ona biegu historii i odeszła w cień krótko przed samą Rzeczpospolitą. Prot wskazał dobry kierunek i rozwiązanie na problem gdański, lecz było to zbyt mało i zbyt późno by państwo polsko-litewskie wyrobiło sobie pozycję na rynku handlu morskiego.

Galeria zdjęć

Newsletter

zapisując się do naszego newslettera na bieżąco będziemy informować Cię o nowych artykułach, aktualnościach oraz akcjach organizowanych przez Studio Wschód
[FM_form id="1"]


kod