Wydarzenia Obraz  newsa 27693 Dodano 18.05.2023

Polski Kocioł – Polityka II RP wobec mniejszości narodowych

Rzeczpospolita w momencie swojego odradzania się pod koniec Wielkiej Wojny była krajem, który po 123 latach rozbiorów musiał złączyć zróżnicowane wobec siebie obszary. Narodowi polskiemu udało się jednak w przeciągu mniej niż czterech lat (a de iure do 1924 roku) na polach negocjacji dyplomatycznych oraz działań zbrojnych wywalczyć dla siebie niepodległe i suwerenne państwo rozciągające się od Wielkopolski po bagna Polesia oraz od łotewskiej Semigalii po rumuńską Bukowinę. Tak szeroki zasięg terytorialny państwa oznaczał jednak, iż Polacy w swoim państwie nie byli sami i musieli wypracować zasady koegzystencji wieloma innymi narodami.

Kim byli więc nasi wewnętrzni etniczni sąsiedzi? Aby to sprawdzić warto spojrzeć na wyniki spisów powszechnych RP z roku 1921 oraz 1931, dwóch jedynych przeprowadzonych w międzywojennej Polsce. Według nich (bowiem dane na przestrzeni tych 10 lat różnią się jedynie marginalnie) narodowość polską deklarowało nieco mniej niż 70% obywateli Rzeczypospolitej, na kolejnym miejscu byli Ukraińcy (około 14%, skupieni w południowo-wschodnich województwach – tarnopolskim, stanisławowskim, wołyńskim i lwowskim), potem Żydzi (około 8%, rozproszeni po całym kraju, lecz skupieni w Warszawie, Łodzi i na Kresach), Białorusi (nie więcej niż 4%, Polesie, ziemia brzeska i grodzieńska oraz okolice Wileńszczyzny), Niemcy (2-3%, Pomorze, Śląsk, Wielkopolska oraz osadnictwo na Wołyniu) oraz garstka pozostałych etniczności: Litwini (zamieszkujący pas przy wschodniej granicy polsko-litewskiej na Wileńszczyźnie), Czesi i Słowacy, a także nieliczni Rosjanie.

Podstawowym problemem na temat polityki narodowościowej młodego państwa był wybór pomiędzy metodami wynikającymi z koncepcji jego powstawania i poszerzania, czyli znanego modelu federacyjnego Piłsudskiego oraz inkorporacyjnego (a więc realnie asymilacyjnego) Dmowskiego. Pierwszy z nich zakładał objęcie przez Rzeczpospolitą ograniczonego zakresu ziem i powołanie na wschód od niej kooperacyjnych państw: litewskiego, białoruskiego oraz ukraińskiego. Wraz z Polską weszłyby one w skład federacji oddzielającej serce ziem polskich od Rosji (niezależnie od wyniku rosyjskiej wojny domowej), co oznaczało uzyskanie przez te narody znacznych przywilejów narodowościowych i autonomii w stosunku do Polaków. Projekt endecki natomiast postulował restytucję Rzeczypospolitej w jej granicach sprzed pierwszego rozbioru w 1772 roku, co oznaczałoby znalezienie się na jej terytorium bardzo dużego odsetka ludności niepolskiej. Receptą na ten problem miała być odgórna polonizacja Ukraińców, Białorusinów i Litwinów (jako narodów o słabszym poziomie świadomości narodowej) oraz wysiedlenie Żydów, postrzeganych za zbyt silną konkurencję ekonomiczną wobec Polaków.

Z punktu widzenia państwa polskiego największej uwagi wymagały dwie z tych mniejszości – niemiecka oraz ukraińska. Niemcy wprawdzie byli niezbyt liczni na terytorium Polski, gdyż obywatelami RP było ich około 700 tysięcy, lecz byli najlepiej zorganizowaną mniejszością oraz cieszyli się uwagą i ogromnym poparciem płynącym z Rzeszy. Było to o tyle problematyczne, że konflikt terytorialny polsko-niemiecki obejmował dwa najważniejsze dla istnienia państwa polskiego regiony, czyli uprzemysłowiony Śląsk oraz Gdańsk, będący oknem na Bałtyk. Polscy Niemcy byli także właścicielami dobrze prosperujących i dużych gospodarstw, prowadzili własną prasę oraz instytucje kulturowe pracujące nad zachowaniem świadomości narodowej, a przede wszystkim byli polityczną dźwignią wobec Polski w rękach Niemiec. II RP jako państwo powstające po I wojnie światowej była bowiem zobowiązana do przystąpienia do tzw. małego traktatu wersalskiego, który dawał mniejszości niemieckiej prawo do odwoływania się do Ligi Narodów w sprawie doświadczania dyskryminacji, z czego polscy Niemcy przy licznych okazjach korzystali.

Ukraińcy świętujący imieniny Józefa Piłsudskiego w 1935 roku. Wielu Ukraińców było wiernymi Rzeczypospolitej mimo działalności terrorystycznej OUN. Fot. domena publiczna

O wiele bardziej palącym problemem była mniejszość ukraińska na Wołyniu oraz w Małopolsce Wschodniej. Nie dość że byli największą niepolską grupą etniczną w granicach kraju, to funkcjonowali w atmosferze pełzającego konfliktu etnicznego. Wynikało to bowiem z zaszłości sięgających jeszcze czasów początków autonomii galicyjskiej w ramach monarchii Habsburgów, która nie bez pomocy władz austriackich doprowadziła do rozbudzenia w galicyjskich Rusinach świadomości narodowej, która zasiliła trwający dotąd na płaszczyźnie klasowej spór między ruskim unickim chłopstwem oraz polską katolicką inteligencją w Galicji. Jego apogeum było powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej oraz wojna o kontrolę nad Małopolską Wschodnią i Chełmszczyzną oraz zachodem Wołynia. Ukraińcy dodatkowo czuli się zdradzeni przez państwo polskie, po tym jak w traktacie pokojowym z Rosją Sowiecką w Rydze Rzeczpospolita musiała wycofać uznanie niepodległości Ukraińskiej Republiki Ludowej atamana Petlury, co skazało ich na wybór pomiędzy sowiecką republiką ukraińską, gdzie czekała ich prawdopodobna śmierć, lub życiem na rodzinnej ziemi pod zdradziecką władzą polską.

Kwestia ukraińska przybrała poważny kształt po roku 1921, gdy doszło do zawiązania Ukraińskiej Organizacji Wojkowej – konspiracji, mającej na celu ponowne osiągnięcie ukraińskiej niepodległości na drodze sabotażu, dywersji oraz terroryzmu. To właśnie UOW wraz ze swoim następcą, Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów, odpowiadała za zamachy na Józefa Piłsudskiego, prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, posła Tadeusza Hołówkę, ministra Bronisława Pierackiego oraz ukraińskich polityków optujących za lojalnością wobec Polski. Wśród społeczności ukraińskiej także zdarzały się sympatie bolszewickie, a to za sprawą Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, która odwoływała się do klasowo-etnicznego charakteru konfliktu między narodami.

Podobny konflikt zarysowywał się w stosunkach polsko-litewskich, przyjmując postać rywalizacji o Wilno i jego region oraz Suwalszczyznę. Zamrażającym go etapem było włączenie tzw. Litwy Środkowej w granice Rzeczypospolitej w 1922 roku, jednak nie zakończyło to napięć – stosunki dyplomatyczne nawiązano dopiero w 1938 roku, i to dzięki polskiemu ultimatum po śmierci jednego z żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza na granicy litewskiej. Żydzi byli mniejszością o tyle istotną, że najbardziej odznaczali się kulturowo oraz religijnie na tle pozostałych mieszkańców II RP, lecz mimo to duża ich część zachowywała lojalność wobec państwa polskiego oraz jego władz. Bynajmniej nie było to stanowisko jednolite, bowiem z szeregów mniejszości żydowskiej wywodzili się często radykalni działacze socjalistyczni bądź komunistyczni. Podobnie było z Białorusinami, etnicznością o najsłabszym poczuciu odrębności narodowej – działalność polityczna prowadzona w środowiskach białoruskich także bardzo często skłaniała się ku poglądom socjalistycznym i niekiedy prosowieckim, za co odpowiadała często Komunistyczna Partia Zachodniej Białorusi.

Przednia strona polskiej konstytucji z 1921 r. Fot. domena publiczna

Jak więc państwo polskie starało się ogarnąć wszystkie te ludy oraz ich problemy? Formalna odpowiedź leży w kluczowych aktach prawnych. Wspomniany mały traktat wersalski dawał mniejszościom prawa do zakładania instytucji oświatowych i społecznych prowadzonych w ich językach, a państwo miało obowiązek je finansować oraz respektować zwyczaje religijne (dotyczyło to szczególnie szabatu u Żydów). Natomiast konstytucja marcowa, pierwsza pełnoprawna ustawa zasadnicza w międzywojennej Polsce, zrównywała w prawach obywateli wszystkich narodowości, języków i wyznań. Co istotne, przewidywała ona organizowanie struktur mniejszości w ramach władzy samorządowej, co dotyczyło głównie Kresów, oraz zlikwidowanie dyskryminacyjnego ustawodawstwa pochodzącego z dawnych państw zaborczych. Jednocześnie podkreślono jednak, iż wiara rzymskokatolicka, jako dominująca wśród obywateli państwa, zajmuje „naczelne stanowisko wśród równouprawnionych wyznań”.

Niestety, tak jak w wielu dziedzinach polskiej państwowości przed wojną, zapisy te pozostały jedynie na papierze. Dobrze wiemy że do powstania litewskich, ukraińskich czy żydowskich samorządów czy opłacanych z budżetu szkół mniejszościowych w Polsce wówczas nigdy nie doszło. Udało się za to na początku lat 30. wyrugować dyskryminacyjne przepisy z prawa, jednak efektu tego sukcesu nie dane było obywatelom polskim odczuć. Rok 1930 to bowiem początek podwójnego kryzysu w Polsce – gospodarczego i politycznego. Do kraju zaczynają docierać skutki globalnego wielkiego kryzysu, a władza sanacyjna zaczyna na poważnie rozprawiać się z opozycją za pomocą sfałszowanych wyborów oraz pokazowych procesów. O ile w latach 20. skrajne hasła nacjonalistyczne czy komunistyczne nie miały zbyt wielkiego posłuchu wśród mniejszości na Kresach, o tyle w latach 30. Ukraińcy, Żydzi czy Białorusini nie dość, że nie doczekali się obiecanego zezwolenia na prowadzenie własnych dotowanych przez państwo szkół oraz samorządu terytorialnego, to jeszcze musieli się w dużej mierze sami uporać ze skutkami kryzysu, gdyż najwyższa władza państwowa była bardziej zajęta ściganiem swoich przeciwników politycznych, a jej aparat administracyjny potrafił wobec mniejszości wykazywać się opieszałością, zbytecznym formalizmem lub zwyczajnym brakiem dobrej woli.

Zdjęcie zniszczonej tablicy polskiej szkoły w Cieniowie przez OUN. Fot: domena publiczna

Spowodowało to poważną zmianę nastrojów wśród mniejszości kresowych. Poczucie bycia oszukanym i osamotnionym zaczęło je powoli pchać w stronę skrajnych orientacji politycznych, przede wszystkim sowietyzmu oraz szowinistycznego nacjonalizmu, szczególnie w przypadku Ukraińców. OUN w każdy możliwy sposób starała się wywołać konflikt polsko-ukraiński. Ofiarami jej zamachów padali również Ukraińcy chcący budować dialog z Polakami. Działalność dywersyjna OUN na południu Kresów nasiliła się do tego stopnia, że jesienią 1930 roku przeprowadzono pacyfikację Galicji Wschodniej, podczas której ścigano, aresztowano i rozbrajano działaczy nacjonalistycznych. Nie pomogła polityka państwowa po śmierci Józefa Piłsudskiego w 1935 roku i przejęcie sterów sanacji przez marszałka Rydza-Śmigłego, co pchnęło polską politykę narodowościową na tory autorytaryzmu i nacjonalizmu. Zaczęto aktywnie zwalczać szkolnictwo białoruskie i ukraińskie, mimo iż było ono prowadzone bez udziału środków państwowych. Zaczęto je postrzegać jako bolszewickie narzędzia infiltracji, co w niektórych przypadkach właściwie nie było błędnym założeniem, gdyż część organizacji oświatowych, szczególnie białoruskich, politycznie jasno skręcała w lewą stronę. W Małopolsce Wschodniej w 1938 roku rozpoczęto haniebną akcję konwersji cerkwi unickich na katolickie, gdyż duchowieństwo greckokatolickie w licznych przypadkach było tubą propagandową ukraińskiego nacjonalizmu. Pogorszyła się również sytuacja Żydów, których świętej pamięci Marszałek był sympatykiem. W 1936 roku Sejm zakazał uboju rytualnego zwierząt, co było ewidentnym pogwałceniem konstytucyjnych zapisów o tolerancji religijnej. Antysemityzm dało się odczuć przede wszystkim na uczelniach, gdzie rektorzy nieraz sami zaczęli stosować zasadę numerus clausus (czyli ustalać maksymalną liczbę przyjmowanych studentów żydowskich), a środowiska endeckie wymuszały na władzach uniwersytetów wprowadzanie getta ławkowego.

Proces członków OUN odpowiedzialnych za napad na pocztę w Gródku Jagiellońskim. Lwów 1932 r. fot: domena publiczna

Z powyższego opisu wyłaniać się może obraz II RP jako ksenofobicznego piekła mniejszości narodowych. Nie jest to jednak pełny etniczny obraz tamtejszej polskiej rzeczywistości. Mimo iż nie zawsze respektowano prawa religijne poszczególnych narodów, to ich przedstawiciele jako obywatele polscy mieli pełnię praw gospodarczych i wyborczych (świadczą o tym m.in. reprezentacje partii ukraińskich i żydowskich w parlamencie). Po obu stronach znajdowali się ludzie skłonni do podjęcia współpracy w imię wspólnego dobra, jak choćby powstałe w 1925 Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne, które jako partia starało się współdziałać z władzami polskimi w Sejmie. Chlubnym przykładem jest także Henryk Józewski, wojewoda wołyński w latach 1930-38, który na urzędzie starał się wytworzyć na Wołyniu stan równowagi na polu samorządności między Polakami a Ukraińcami. Nie bez znaczenia jest także fakt, że wielu Żydów, Niemców, Białorusinów i Ukraińców służyło w Wojsku Polskim i podczas kampanii wrześniowej bronili swojej de facto cudzej, lecz mimo tego wspólnej ojczyzny, ofiarnie walcząc do samego końca z Wehrmachtem i Armią Czerwoną.

Przysięga polskich żołnierzy. Fot: domena publiczna

Trudno jest sprawiedliwie ocenić stosunek władz państwowych międzywojennej Rzeczypospolitej do jej mniejszości etnicznych. Można im zarzucić pewną formę dyskryminacji Ukraińców czy Żydów na płaszczyźnie oświatowej lub religijnej, należy jednak mieć na uwadze że tego typu zabiegi nie były w ówczesnej Europie odejściem od normy. W bardzo podobny sposób, a czasem nawet jeszcze ostrzejszy, Polacy traktowani byli na czeskim Zaolziu, na Łotwie, niemieckiej części Mazur i Śląską czy na Wileńszczyźnie po aneksji regionu przez Republikę Litewską jesienią 1939 roku. Nie wspominając już o skrajnych przypadkach takich jak Niemcy z okresu nazistowskiego czy Związek Sowiecki. U swych podstaw, II RP bała się podzielenia losu monarchii habsburskiej, która przez zbytnie popuszczenie wodzów etnicznych doprowadziła po 50 latach do swojej własnej zguby. Wiele można międzywojennej Polsce w tej kwestii zarzucić, lecz na pewno nie to, że przynajmniej nie podjęła próby pogodzenia ze sobą tylu różnych narodów w jednym państwie.

Galeria zdjęć

Newsletter

zapisując się do naszego newslettera na bieżąco będziemy informować Cię o nowych artykułach, aktualnościach oraz akcjach organizowanych przez Studio Wschód
[FM_form id="1"]


kod